Wczoraj ktoś zrobił mi przykrość. Dostałam niemiły komunikat oskarżający mnie w bezpardonowy i bardzo niegrzeczny sposób o zrobienie czegoś niestosownego. Czegoś, co zrobiłam w dobrej wierze i z dobrych chęci. No, ale wiesz, czym piekło wybrukowane…

Rzadko mnie coś tak rusza. Najpierw mnie zemdliło, poczułam, jakbym dostała w splot słoneczny, a potem mną zatrzęsło. I trzymało mnie przez całą noc – toczyłam debaty słowne w myślach z przeciwnikiem (oczywiście ja wygrywałam każdą), wznosiłam do góry brwi w zdziwieniu nad bezczelnością ludzką, kręciłam w zdumieniu głową. Było mi trudno jak rzadko.

Czy ważne jest to „coś”, co mnie tak dotknęło? Gdybym na tym się skupiła, to niniejsza POCZTA PROSPERUJ byłaby o nikczemności ludzkiej, braku wychowania i jakichkolwiek umiejętności komunikacyjnych, taktu i ogólnie o podejściu histerycznym (ulżyłam sobie jednak trochę:)

Ale  nie o tym będzie. Ważniejsze jest to, czego tak naprawdę dotknęła ta osoba i ta sytuacja we mnie tak, że aż zasnąć nie mogłam. Bo jeżeli odpowiem sobie na to pytanie, to będę znacznie bogatsza w zrozumienie. I daj Boże, nie zareaguję tak gwałtownie i dla siebie samej wyniszczająco następnym razem.

Co to ma wspólnego z biznesem coachingowym? Sporo. Wiesz co jest chyba najtrudniejsze w budowaniu biznesu opartego o siebie, swoją wiedzę, swoje kompetencje? Umiejętność olania (sorry za słownictwo) czyichś opinii na swój temat, czyichś pomysłów, co jest dla Ciebie stosowne, co nie, jakich reguł powinnaś się trzymać, kim być. Coachowie mają z tym szczególną walkę do stoczenia, bo w swoim fachu i w swoim biznesie muszą mieć dość solidną pewność siebie. A świat bardzo chętnie podpiłowałby ją, podpowiadając  im, jak żyć i jaką karierę wybrać, co robić i jak. To właśnie my ryzykujemy szczególnie, wyłamując się poza ramy „tego, co już było”. I jesteśmy mocno wystawieni na krytykę.

Proponuję Ci z całego serca nie zajmować się zbytnio krytykami. Owszem, ulżyj sobie i stocz kilka potyczek na argumenty w głowie z wrogiem, wygraj je, i poczuj się deko lepiej. Ale zrób to szybko i przejdź to ważniejszego etapu – pytania, co jest w Tobie takiego, że Cię dana opinia tak ruszyła.  Bo tutaj masz skarby do odkrycia.

Najczęściej ruszają nas opinie, które dotykają jakiejś niepewności na swój temat, jakiegoś niezałatwionego obszaru w sobie. Moim okazał się strach przed „byciem kompletnie niezrozumianą” (jak w piosence The Animals „Oh, Lord, please don’t let me be misunderstood”). Mam tu robotę do zrobienia, bo cały świat na pewno mnie nie zrozumie, nie ma szans.

A co Ciebie rusza? Jakie są Twoje sprawy do załatwienia? Jakie opinie o Twoim wyborze drogi zawodowej lub Twoim sposobie budowania praktyki ruszają Cię do żywego? Zwróć na nie uwagę. Kiedy usłyszysz coś o sobie, co Ci się nie podoba (tak, nawet od swoich rodziców), to weź to na warsztat.

Pozdrawiam z plaży w Bułgarii, gdzie jestem otoczona kompletnie nierozumiejącymi mnie Bułgarami. Oh, Lord… Tu wykonanie Niny Simon: